5 powodów, aby zakochać się w RED DEAD 2 (albo pokochać jeszcze bardziej)

środa, 6 listopada 2019
Share

Red Dead Redemption 2 wylądowało właśnie na PC. I nadal deklasuje inne tytuły projektem żywego świata, dojrzałą opowieścią, przywiązaniem do detali i immersją.

🎧 Tu znajdziesz wersje podcastowe

Spotify: https://spoti.fi/2qnR5PP / Apple: https://apple.co/2ClCF5m

Listen to “5 powodów, aby zakochać się w Red Dead 2 (albo pokochać jeszcze bardziej)” on Spreaker.


📰 Wersja tekstowa

Są gry i są doświadczenia. Te drugie wyróżnia to, że rzeczywiście pozostają w naszej pamięci. Jedno z moich najpiękniejszych cyfrowych wspomnień narodziło się rok temu wraz z premierą Red Dead Redemption 2.

To w moim odczuciu kamień milowy w sferze rozrywki elektronicznej, gra dojrzała, pełna, wysmakowana i zniuansowana. Taka, którą powinno się traktować jak dobrą książkę, a nie Harlequina za 3,99 zł. Kto jeszcze nie poznał historii Arthura Morgana i nie odwiedził jednego z najbardziej autentycznych światów w historii gier, właśnie stracił ostatnią wymówkę. Dzisiaj ma miejsce premiera Red Dead 2 na PC – rzecz, w którą absolutnie nie wierzyłem i nawet założyłem się ze swoim kolegą, że nigdy nie doczeka tego dnia. Marcin, pozdrawiam Cię, cieszę się, że nie pamiętasz o co się zakładaliśmy.

Jak wspomniałem w jednym ze swoich niedawnych esejów – to typ gry, która wywołuje w Tobie uczucie powrotu do domu po bardzo długiej podróży. W przypadku Red Dead 2 to tak, jakby usiadło się przy ciepłym kominku ze szklaneczką Johnniego Walkera, po tym jak spędziło się 12 miesięcy w tajskim więzieniu za próbę przemytu paczuszki ecstasy. Ale to historia na inny materiał.

Oto 5 rzeczy, które wspominam najlepiej po 50h spędzonych z Red Dead 2 i które zamierzam przeanalizować jeszcze uważniej za drugim razem. Esencja i idea. Wszystko to, na co powinien zwrócić uwagę każdy projektant gier, scenarzysta czy powieściopisarz

1. Wspaniała historia

Na pierwszym miejscu postawię wspaniałą historię. Tylko 10% graczy ukończyło pierwsze Red Dead, a część druga jest znacznie bardziej obszerna. Dlatego zakładam, że większość nie pozna zakończenia historii Arthura Morgana i nie doświadczy wspaniałego epilogu, a najwyżej sprawdzi na YouTube lub Wikipedii.

Nie bądźcie tymi osobami. Serio. Red Dead to ballada o lojalności i zdradzie, wolności i niezależności, nieuchronności cywilizacji i odpowiedzialności za swoje decyzje. Żeby móc w pełni docenić to, co scenarzyści mają nam do opowiedzenia, musimy być uważni na początku i pozostać uważni do końca. A warto, bo rzadko trafia się w grach na tak dojrzałe, ugruntowane w realiach historycznych opowieści i na tak autentyczne, niejednoznaczne postaci. Mam tu przede wszystkim na myśli Dutcha van Der Linde, Arthura Morgana i Johna Marstona.

Dutch niby jest antagonistą, ale także figurą ojcowską dla Arthura, Johna i całego swojego gangu. Jest trudny do zaszufladkowania, charyzmatyczny, obsesyjny, mściwy i opiekuńczy. Niedoskonały i ludzki przez swoją wewnętrzną sprzeczność.

Arthur, w którego wcielamy się jako gracz, to lojalny, wycofany twardziel, który skrywa naturę filozofa i coraz częściej kwestionuje sens obranej przez siebie drogi życiowej.

Oraz najmłodszy John, który dostaje szansę żyć innym życiem niż Arthur i reszta. Ktokolwiek zagra w Red Dead 2 i zna fabułę pierwszej części, opowiadającej o dalszych losach Johna, ujrzy kompletny, piękny i tragiczny obraz życia człowieka, który uciekał przed duchami przeszłości i konsekwencjami swoich decyzji.

2. Żyjący świat

Cała ta opowieść toczy się w najlepiej zaprojektowanym otwartym świecie, jaki można ujrzeć w grach. To, jak twórcy zaprojektowali swój Dziki Zachód, jest i chyba pozostanie wzorem nie do doścignięcia.

Najważniejsze jest to, że podważa on mocno utarty w naszej wyobraźni stereotyp Dzikiego Zachodu. Gra zaczyna się zimą, w górach. Odwiedzamy trawiaste stepy, gęste lasy i ujścia rzek, moczary, mokradła i grzęzawiska. Nawet tropiki. I dopiero w tym punkcie warto zaznaczyć, że są też charakterystyczne pustynne równiny i wysuszone wzgórza, które wyryły nam w pamięci przede wszystkim spaghetti westerny. 

Są miasteczka i wielkie miasta, z Saint-Denis na czele, które wzorowane jest na Nowym Orleanie i stanowi największą aglomerację miejską obok Novigradu, jaką widziałem w grach.

I nie mówię tu wyłącznie o ładnych scenografiach. Każde z tych miejsc tętni życiem. Cywilizacja rodzi się na naszych oczach. Widzimy codzienność społeczności i jednostek, obserwujemy role i funkcje, które ludzie wykonują zgodne z realiami epoki. Budują swoje domy, oprawiają jelenie skóry, chodzą do saloonu zagrać w karty, albo wychodzą z niego w sztok pijani próbując odgadnąć drogę do domu. 

Niemal każda postać, którą widzimy, wydaje się mieć imię, swoją rolę w tym świecie, swoje nawyki. Każdego możemy zaczepić, kulturalnie lub agresywnie, i każdy może zareagować na to inaczej. A następnie natrafić na tę samą osobę wiele godzin później i nasłuchać się o swoich występkach, być wyzwanym na pojedynek czy po prostu usłyszeć sympatyczne “dzień dobry”. Twórcy stworzyli cyfrową pamięć postaci niezależnych i jest to chyba największe novum tej produkcji.

Czy wspomniałem, że w samo zaprojektowanie flory i fauny studio Rockstar zainwestowało tyle pieniędzy, ile w całości pochłaniają inne rynkowe produkcje growe?

3. Detale budujące realizm

Kolejny po cyfrowej pamięci element, którego zapewne żadna gra nie przeskoczy przez najbliższe lata, to obsesyjne wręcz przywiązanie wagi projektantów do detali, które składają się na realizm tego świata.

Tu nawet nie muszę za wiele mówić. Wystarczy, że obejrzycie mój wspomniany materiał o immersji w Red Dead 2 lub całe filmy dedykowane wyłącznie wymienianiu wszystkich niedorzecznych drobiazgów, jakie można znaleźć w grze, począwszy od reakcji ciał na uderzenia i strzały i wpływ czasu na zarost bohatera, przez zużywanie się broni, reakcje stróżów prawa na występki, aż po kurczenie się jąder koni pod wpływem zimna, zrzucanie przez nich bobków i kopanie kopytem w twarz każdego, kto klepnie je o jeden raz za dużo. Tylko dla formalności wspomnę, że w grze jest także polski imigrant, który rzeczywiście mówi po polsku a nie np. po rosyjsku.

4. Mechaniki budujące immersję

Red Dead 2 buduje immersję nie tylko przez swój realizm, ale również mnogość ciekawie zaprojektowanych mechanik. To, co imponuje mi w nich najbardziej to fakt, że zostały zaprojektowane jakby na przekór i wbrew popularnym w grach modom, trendom i standardom.

Bohater porusza się dość ociężale. Kiedy wykonuje jakąś czynność, jak zdejmowanie skóry ze zwierzęcia albo jedzenie gulaszu, musimy obejrzeć całą animację. Kiedy robimy zakupy w sklepie, musimy przejrzeć katalog z produktami lub przeczesać półki.

Musimy rozbijać obóz, karmić naszego bohatera, czyścić broń. Przydaje się trochę higieny osobistej. Kule i przedmioty możemy tworzyć sami. Broń wozimy w siodle i jeśli zapomnimy jej zabrać, jesteśmy jak Deadpool, który zostawił torby z bronią w taksówce przed wielkim starciem i musiał ciachać kataną. Mapa jest nieprzejrzysta i rozrysowana na kawałku papieru, podobnie jak pamiętnik Arthura. A każda podróż to… podróż, a nie oszukańczy przeskok z punktu A do punktu B.

To dla wielu graczy może być irytujące, może stać się zwyczajnie męczące, ale… jest celowe. Red Dead 2 przypomniało mi, po co gram w gry i dlaczego chcę, aby opowiadać mi historie, które zabierają do innej rzeczywistości. Tu nie dostaję żadnych punktów, nie zbieram znajdziek, nie szukam lepszego ekwipunku i nie zgarniam kolejnych achievementów. Nagrodą są widoki i krajobrazy, świetna linijka dialogowa, kolejny rozdział opowieści. 

Rockstar buduje naszą immersję na własnych regułach, mówiąc: przyzwyczaj się, to nasza gra, nasz świat. Masz pewną swobodę, ale nie uprościmy ci życia i nie będziemy sztucznie podkręcać twojego zainteresowania mechanizmami typowymi dla kasyna czy gier mobilnych. Albo będziesz cieszyć się tym, nad czym dla ciebie pracowaliśmy i to wystarczy, albo zbieraj sobie punkty gdzie indziej.

O, a przy okazji możesz też łowić ryby, grać w karty, polować na zwierzęta, polować na bandytów i rabować pociągi. Ale to tak na marginesie, gdybyś chciał opowiedzieć swoją własną historię.

5. Emergencja

No i właśnie. To ostatnie zdanie, które rzuciłem niby mimochodem, jest niezwykle istotne. Chociaż traktuję Red Dead 2 jak zamknięta opowieść, jak książkę, to złożoność świata i mechanik otwiera olbrzymie możliwości tzw. emergencji, czyli powstawania zupełnie nowych konfiguracji zdarzeń w świecie gry. Generalnie, dziwacznych sytuacji, z których słyną gry Rockstara i które utrwalane są na setkach tysięcy filmów na YouTube.

To są właśnie te wspomnienia, poza głównym wątkiem fabularnym, które trwają w naszej pamięci najdłużej – małe historie i anegdoty, które tworzy się samemu. A to wystrzelisz z colta w niebo, aby kogoś przestraszyć i po 2 sekundach spadnie obok martwy gołąb. A to przestraszony jeleń zepchnie cię znienacka ze skarpy, kiedy reflektujesz nad życiem. Ktoś uciekając przed tobą zderzy się z pociągiem, a ktoś kto wyzwie na pojedynek będzie tak pijany, że padnie twarzą w błoto zanim policzysz do trzech.

Ta emergencja zostaje podniesiona do sześcianu w trybie online, w którym setki graczy stwierdzają pewnego dnia, że przemaszerują całą mapę z miską gulaszu w dłoniach albo napadną razem na spokojne miasteczko Blackwater.

Red Dead 2 nie jest grą przereklamowaną. To produkcja, która za sprawą swojej fabuły, przesłania i realizmu spokojnie może aspirować do kategorii dzieła kultura. Jednocześnie nie jest interaktywną widokówką, tylko grą pełną gębą, bo bawi się naszą uwagą, naszym zaangażowaniem przez ciekawie skonstruowane mechaniki i przebogaty świat, a nie wykorzystując proste triki i – w cudzysłowie – content, jak w przypadku gier, których jedynym celem jest wyssać z nas czas i pieniądze.

To jedna z tych gier, które sprawiają, że pozostałe smakują inaczej. I chętniej się je porzuca, żeby zrobić więcej miejsca na kolejną porcję Red Dead.

Chcesz odwiedzić inne planety w Układzie?

Jeżeli lubisz ruchome obrazki, efekty CGI i charyzmatycznego prowadzącego.
Jeżeli doceniasz to co robię, chcesz mnie wesprzeć i mieć wpływ na B/S.
Jeżeli potrzebne Ci małe, regularne dawki wysokooktanowej inspiracji.
Jeżeli moja twarz Cię bawi, a wątpliwej jakości humor intryguje.
Jeżeli pasjonuje Cię mądre i nowoczesne zarządzanie i sektory kreatywne.
Jeżeli wiesz, że Twoja działalność powinna być bardziej bez schematu.